plakatuffka sztokholm na weekend

Sztokholm na zimowy weekend

Co powiecie na kilkudniowy wypad do Sztokholmu? Wielu pomyśli, że to super pomysł na lato. Ale zimą? Zimą na myśl o północy Europy stopy i nosy same robią się zimne. Kiedy jednak wizja sylwestra spędzonego w domu z kubkiem herbaty stawała się coraz bardziej realna, pomysł na wyjazd do Szwecji wydał nam się znacznie bardziej sensowny. Trzeba było działać!

Ceny biletów lotniczych do Szwecji zachęcają do wycieczek w tym kierunku. Ceny hoteli i jedzenia na miejscu oraz mroźny klimat już mniej. Niezrażeni tymi ostatnimi zaplanowaliśmy podróż. Poniżej przeczytacie czym Sztokholm nas przywitał, czym zaskoczył, a czym zauroczył.

Dzień pierwszy – powiało chłodem.

Lot z Warszawy mieliśmy bladym świtem. Lądowanie w Szwecji na lotnisku Stockholm Skavsta Airport (100 km od centrum stolicy), kiedy wstające słońce oświetlało skandynawskie jeziora i lasy, było wspaniałym doświadczeniem. Już wysiadając z samolotu na płytę lotniska uświadomiliśmy sobie, że na nic zdało się sprawdzanie prognozy pogody i temperatury. Tamtejsze -6 stopni Celsjusza w żaden sposób nie równa się w odczuciu naszemu -6. Poranne czyste powietrze ukuło nasze nozdrza, a czapki i szaliki wydały się marną ochroną. Wszystko to za sprawą większej niż u nas wilgotności powietrza, która potęguje wrażenie przeszywającego zimna.

Niezrażeni otaczającym nas mrozem i krainą lodu ruszyliśmy na autobus. Busy kursują z lotniska o określonych porach, zgodnie z rozkładem, a bilet warto wykupić wcześniej przez Internet, pilnować godziny odjazdu i, co ważne, kolejki do wejścia. Bilety są bowiem sprzedawane bez ograniczeń liczbowych i bez konkretnej godziny odjazdu. Oznacza to nic innego jak to, że może zabraknąć dla Ciebie miejsca w busie. Nie pomogą ewentualne prośby do kierowcy o miejsce stojące lub na schodkach. Szwedzi pod tym względem są jak Niemcy. Jeżeli chodzi o przepisy i bezpieczeństwo są nieprzejednani. O ile rano, w drodze z lotniska do Sztokholmu, taka sytuacja jest mało prawdopodobna, to w godzinach popołudniowych autobusy kursujące z miasta na lotnisko odjeżdżają zapełnione do ostatniego miejsca.

Jechaliśmy z ogromną nadzieją na ocieplenie klimatu, które niestety nie nastąpiło. Wywołana mrozem przejrzystość powietrza, piękne lśniące słońce i iskrzące się w promieniach drobinki śniegu zrekompensowały niedogodności klimatyczne i nadały miastu magicznego wręcz uroku.

Na rozgrzewkę zafundowaliśmy sobie szybką pieszą przebieżkę do hotelu ulokowanego przy starówce. Następnie podwójne skarpety, jeszcze jeden sweter, zapakowaliśmy aparat i tak przygotowani przywitaliśmy przygodę z miastem Sztokholm.

Pierwsze co zwróciło naszą uwagę to miejscowi. Szwedzi to bowiem niezwykle ciepli, pogodni i życzliwi ludzie. Za to ogromny plus. Być może z tego względu coraz większym problemem w Szwecji jest napływ imigrantów, traktowanych z dużą dozą tolerancji i aż nadto wysoką poprawnością polityczną. W samym centrum (może za wyjątkiem dworca głównego) imigranci nie są widoczni. Od znajomych dowiedzieliśmy się, że największe skupiska obcokrajowców znajdują się na obrzeżach miasta, gdzie zwykły turysta raczej nie powinien się samotnie zapuszczać.

Wracając do zwiedzania. Pierwszy dzień poświęciliśmy na małe rozeznanie oraz stare miasto.

Co warto zobaczyć?

  1. Spacer po Gamla Stan – stare miasto to wyspa, połączona z resztą lądu mostami. Spacery uliczkami starówki nawet zimową porą potrafią być wyjątkowo przyjemne. Wieczorną porą warto wybrać się spacerem w kierunku Pałacu Królewskiego, a następnie mostem Strömbron do Kungsträdgården, gdzie zimą znajduje się miejskie lodowisko, a pięknie oświetlone ulice nadają miastu wyjątkowego charakteru.
  2. Stortorget – stary rynek otoczony kolorowymi kamieniczkami, dawniej centralny punkt miasta. Miejsce to w XVI wieku zostało uświęcone krwią 82 szlachciców zamordowanych na rozkaz duńskiego króla Christiana II. Obecnie przy placu znajdują się m.in budynek Akademii Szwedzkiej (a w nim Sztokholmska Giełda Papierów Wartościowych, Muzeum Nobla i biblioteka Nobla), a także Kościół św. Mikołaja – najstarsza świątynia miasta.
  3. Pałac królewski – jeden z największych w Europie, a w nim skarbiec (tego punktu nie polecamy) oraz zbrojownia (warta swojej ceny i zobaczenia). Co ciekawe w pałacu do dzisiaj mieszka i urzęduje król Szwecji – Karol XVI Gustaw.
  4. Muzeum Wazy (Vasamuseet) – jedno z najbardziej popularnych muzeów w całej Szwecji. Na ekspozycji znajduje się tu okręt wojenny Vasa, którego celem był udział w wojnie z Polską w roku 1628, a który to z powodu błędu konstrukcyjnego zatonął przy próbie wyjścia z portu.

Dzień drugi – świąteczna atmosfera miasta.

Drugi dzień naszego pobytu przywitał nas pięknym słońcem i cieplejszym już wiaterkiem. Zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w miasto, aby odwiedzić:

  1. Riddarholmen – malutka wysepka nieopodal starego miasta, na której znalazło się kilka interesujących pałacyków z XVII wieku. Głównym punktem orientacyjnym wyspy jest kościół Riddarholmen, w którym pochowano władców królestwa. Z zachodu roztacza się widok na panoramę zatoki Riddarfjärden. Znajduje się tam również posąg jarla Birgera – legendarnego założyciela Sztokholmu. W oddali widać też monumentalny ratusz Stadshuset.
  2. Skansen – znajdujący się na wyspie Djurgården obiekt jest pierwszym tego typu miejscem w Szwecji. Łączy w sobie skansen, ogród zoologiczny i mini park rozrywki. Artur Hazeliusa założył skansen w 1891, aby zaprezentować sposób i styl życia ludzi w różnych rejonach Szwecji przed epoką industrialną. Pracownicy Skansenu wcielają się w role mieszkańców Szwecji z epoki i prezentują zwiedzającym swoje życie rodzinne i zawodowe w tamtych czasach. Każde gospodarstwo, sklep, apteka czy piekarnia ma gospodarza, który radośnie zaprasza gości pod swój dach, by opowiedzieć historię danego miejsca i jego mieszkańców. Najstarszy spośród 140 budynków Skansenu pochodzi z XIV wieku. W ogrodzie zoologicznym można z bliska zobaczyć zwierzęta Skandynawii: niedźwiedzie, łosie, foki, wilki, żubry czy renifery, a także zwierzęta gospodarskie jak świnie, krowy, kury, konie czy kozy. Na zwiedzanie skansenu warto poświęcić cały dzień. Zimową porą nie wszystkie atrakcje tego miejsca są dostępne, ale i tak ich mnogość i spacer po rozległym terenie parku potrafią zająć dużo czasu i nieźle zmęczyć.
  3. Znane ulice handlowe – ścisłe centrum miasta poprzecinane jest ulicami handlowymi, gdzie znaleźć można zarówno bardzo ekskluzywne butiki (ulica Biblioteksgatan), jak i powszechnie znane sieciówki. Głównym traktem handlowym jest Drottninggatan – deptak zamknięty dla ruchu samochodowego. Przy skrzyżowaniu Drottninggatan i Klarabergsgatan znajduje się znany dom towarowy Åhléns. Na uwagę zasługują liczne sklepy i markety poświęcone wykończeniu wnętrz. W takim sklepie zakupić można np. poszczególne elementy potrzebne do skonstruowania własnej lampki (żarówki, kable, włączniki, podstawy i abażury oraz narzędzia potrzebne do samodzielnego montażu). Na pierwszy rzut oka widać, że Szwedzi dużo rzeczy lubią robić sami.  W czasie świąt i Nowego Roku trafić można na liczne przeceny. Warto też wiedzieć, że galerie handlowe w Sztokholmie połączone są podziemnymi przejściami. Jeśli tylko wiesz gdzie chcesz dojść, możesz pół miasta przejść pod ziemią i nie zmarznąć 🙂 Moją uwagę podczas spaceru przykuły wspaniale udekorowane i ruchome wystawy sklepowe, które w czasie świąt umilają przechodniom czas oraz budują niepowtarzalny świąteczny klimat miasta.

Dzień trzeci – rogrzewka przed sylwestrem

Z uwagi na to, że przez znakomitą większość czasu przemieszczaliśmy się pieszo, trzeciego dnia trzeba już było większej mobilizacji, żeby wstać z łóżka. Dodatnia temperatura, rozmoczony śnieg i mżawka też nie zachęcały do spacerów. Przed nami była jednak jeszcze wieczorna impreza na powitanie nowego roku, więc trzeba było jakoś rozruszać obolałe od chodzenia kończyny i wyjść z domu. Poza tym w mieście zostało nam jeszcze sporo do zwiedzenia. Szybkie konsultacje z przewodnikami oraz Internetem i ułożyliśmy plan naszej wycieczki, który wyglądał następująco:

  1. Ratusz – Stadshuset  – symbol stolicy, zbudowany w 1923 roku. W architekturze budynku dostrzec można inspirację, którą autor projektu Ragnar Östberg zaczerpnął z Pałacu Dożów w Wenecji. We wnętrzach ratusza podziwiać można dzieła wielu szwedzkich artystów, m.in. księcia Eugeniusza, Einara Forsetha, Carla Malmstena i Maję Sjöström. My nie skusiliśmy się jednak na wycieczkę po budynku.
  2. Södermalm – to spora wyspa położona na południu Sztokholmu. Począwszy od XVII wieku zasiedlana była przez robotników. Przez co, przez długi czas nie cieszyła się dobrą sławą. Pozostałości dawnych robotniczych domów nadal znajdują się na wyspie. Od końca XIX wieku charakter wyspy powoli się zmieniał i obecnie uważana jest za jedną z modniejszych i za razem droższych dzielnic miasta. Znajdują się tu liczne sklepy, bary i restauracje. To co na wyspie warte jest zobaczenia z turystycznego punktu widzenia to z m.in:
    1. okolice stacji Slussen, gdzie podziwiać można potężne śluzy oddzielające słodkie wody jeziora Melar od słonych wód Bałtyku.
    2. panorama miasta z punktu widokowego Katarina Elevator – pomimo nienajlepszej pogody, widok roztaczający się z góry po pokonaniu długich schodów warty jest wysiłku wspinaczki.
    3. Kościół Katarzyny – renesansowa budowla wzniesiona na miejscy pochówku ofiar krwawej łaźni sztokholmskiej w 1520 roku.
    4. spacer drewnianymi schodami przy placu Tjärhovsplan w górę do dzielnicy robotniczej, następnie wzdłuż ulicy Stigbergsgatan, a potem w dół malowniczą ulicą Fjällgatan, ciągnącą się na brzegu stromego klifu, uznaną przez pisarza Andersa Fogelstroma za najpiękniejszą ulicę Sztokholmu.
    5. Industrialne muzeum fotografii i sztuki fotograficznej – Fotografiska.

Z uwagi na konieczność przygotowania się na sylwestrową zabawę, zwiedzanie skończyliśmy tego dnia wcześniej. Samą imprezę w miłym towarzystwie spędziliśmy w mieszkaniu znajomych, którzy tylko utwierdzili nas w przekonaniu, że Szwedzi to przemili ludzie.

Dzień czwarty – wszędzie dobrze, ale w domu…

Czwarty dzień naszego pobytu w Sztokholmie to już późne śniadanie, spacer z walizką do centrum i podróż na lotnisko. Właśnie wtedy mieliśmy okazję przekonać się, że na autobus warto przyjść wcześniej i zająć sobie kolejką do wejścia. O ile dla nas spokojnie starczyło miejsca w busie, to nie wszyscy zmierzający na lotnisko załapali się na transport. Wszystko za sprawą biletów sprzedawanych bez ograniczeń i bez wyznaczonej godziny odjazdu.

Sztokholm pożegnał nas chmurami i deszczem. Ale zanim to zrobił, zdążył zauroczyć nas piękną architekturą, ciekawymi atrakcjami, wspaniałymi widokami oraz cudownym klimatem tego miejsca.  Z niedosytem wróciliśmy do Polski, w myślach planując kolejny wypad w te strony.

Reasumując – Sztokholm – serdecznie polecam. Bez względu na porę roku 🙂

K.