Wakacje z dzieckiem w Jastrzębiej Górze

Tuż po pierwszych urodzinach naszego pierworodnego wybraliśmy się na pierwszy rodzinny wakacyjny urlop nad morze, a konkretnie do Jastrzębiej Góry. W całej Polsce pogoda nie rozpieszczała. Deszcz, chłód, generalnie klimat był mało wakacyjny. Nie zniechęciło nas to jednak, a raczej zmobilizowało do poszukania przed wyjazdem atrakcji pod dachem dla dzieci i dorosłych. Tak na wszelki wypadek 😉

Jastrzębia Góra to jedna z najczęściej wybieranych destynacji turystycznych na polskim wybrzeżu. Jest najdalej wysuniętą na północ częścią Polski, a jej uroki, malownicze widoki i trasy pieszych wędrówek przyciągają turystów spragnionych powiewu świeżej morskiej bryzy.

Trasa

Trasa nad morze była koszmarem. Roczniak nie przepadał za podróżami samochodem, szybko się denerwował skrępowaniem i brakiem ruchu. O spaniu w samochodzie nie było mowy. Ratowały nas przystanki i tutaj polecam McDonalda. Broń Boże nie ze względu na jedzenie, ale na standard czystości w toaletach, możliwość przebrania dziecka na przewijaku i krzesełka do karmienia. Dodatkowo, jeśli ma się szczęście, można tam upolować papierową koronę albo zabawkę, która urozmaici dziecku dalszą podróż. Konsumpcję zostawiam bez komentarza i raczej pozostawiam zdrowemu rozsądkowi. Polecam natomiast kawę 😉

Najgorszy odcinek drogi to ten w okolicy Redy. Tamtejsze ronda, zwężenia i ogromny ruch sprawiają, że korki tworzą się tam o każdej porze dnia. Dramat. Suma summarum popołudniową porą szczęśliwie dotarliśmy na miejsce.

Zakwaterowanie

Na tygodniowy pobyt wybraliśmy Apartamenty Rozewie. W nowoczesnym budynku z garażem podziemnym mieliśmy do dyspozycji dwupokojowy apartament z otwartą kuchnią, łazienką i stosunkowo małą sypialnią. Ta ostatnia była jednak na tyle pojemna, że idealnie wpasowało się tam turystyczne łóżeczko smyka. W naszym lokum na wyposażeniu oprócz podstawowych sprzętów były też zabawki i krzesełko do karmienia oraz parawany przeciwwiatrowe. Salon był na tyle przestronny, że dziecko spokojnie mogło bawić się na podłodze na rozłożonej macie.

W ogrodzie apartamentowca znajdował się niewielki basen pod dachem i bardzo przyjemny plac zabaw, co ważne, ze sprzętami dostosowanymi również dla malutkich dzieci.

Nieopodal apartamentów znajduje się zejście na plażę (Plaża 18). Jak się jednak okazało na tyle strome i niewygodne, że udało nam się tam zejść tylko raz i więcej razy nie chcieliśmy ryzykować upadku z dzieckiem. Nic dziwnego, bo tam właśnie znajduje się najwyższy Jastrzębski klif o wysokości 33 metrów.

Wietrzny czas

Pierwszy spacer po plaży był lekko szokujący. Było raczej pochmurno, ale to nie chmury, a zderzenie z silnym powiewem wiatru było dla dziecka przerażające. Cóż, Jastrzębia Góra i półwysep Helski znane są właśnie z wiatrów, a przez to doskonałych warunków dla surferów. Na szczęście w kolejnych dniach było już cieplej, bardziej słonecznie, a wiatr zelżał, dzięki czemu mogliśmy spokojnie spacerować po piasku nad brzegiem morza 🙂

Relaksujące spacery

Jeśli o spacerach mowa, spędzaliśmy w ten sposób większość naszego czasu. Od centrum miasteczka dzieliło nas 1,5 km, co jest niewielkim dystansem, ale wystarczającym byśmy byli oddaleni od zgiełku nadmorskich atrakcji dla turystów.

Pierwszego dnia wybraliśmy się na rekonesans plaż i poszukiwanie łagodnego zejścia. Dotarliśmy aż do plaży nr 25 z zejściem dostosowanym do osób niepełnosprawnych. Finalnie zdecydowaliśmy się na korzystanie z innych, mniej oddalonych zejść schodami 🙂

Po drodze do miasta mieliśmy okazję zobaczyć tzw. Lisi Jar, czyli wąwóz o głębokości sięgające 50 metrów, będący częścią Nadmorskiego Parku Krajobrazowego.

Kontynuując spacer, przystanęliśmy obok Gwiazdy Północy, czyli obelisku ustawionego w najbardziej wysuniętym na północ punkcie linii brzegowej polskiego wybrzeża.

W drodze powrotnej udało nam się również odwiedzić Promenadę Światowida – to ponoć najbardziej rozrywkowa część Jastrzębiej. Zatrzymaliśmy się na kawę z ciastkiem, po czym poszliśmy jeszcze do punktu widokowego i z powrotem do apartamentu.

Latarnia Morska

Drugi z naszych dłuższych spacerów krajoznawczych odbyliśmy w przeciwną stronę od centrum Jastrzębiej, a mianowicie do Latarni Morskiej na Przylądku Rozewie. Niestety nie było nam dane wejść do środka, gdyż wstęp możliwy jest dla dzieci powyżej 4 roku życia. Obeszliśmy więc obiekt i spacerem przez las wróciliśmy do punktu wyjścia.

Jeśli chodzi o wózek, to na tym urlopie świetnie sprawdził nam się nasz Valco Baby Snap 4. Na plażę nie braliśmy jednak wózka. Pomoc niosło nam niezastąpione nosidełko Tula.

Plażowanie w Jastrzębiej

Mimo temperatury wahającej się około 22 stopni Celsjusza i wiatru nie rezygnowaliśmy z plażowania. Byliśmy zaopatrzeni w parawany oraz sekundowy namiot. Bardzo polecam go rodzinom z dziećmi – doskonale chroni od wiatru, a w razie dużych upałów również przed nadmiernym słońcem. Można w nim także spokojnie przebrać dziecko.

Nasz urlop miał miejsce pod koniec lipca, więc w pełni sezonu, a plaże nie były wcale przepełnione. Chodziliśmy nad morze przed południem, co też miało pewnie znaczenie. W każdym razie na pięknych piaszczystych plażach nie mieliśmy problemu z rozłożeniem swojej bazy. Otaczały nas głównie kolonijne dzieciaki. Zero buractwa, pijaństwa, hałasów. Jedyne, na co trzeba było uważać to latające piłki plażowe.

Nasz roczniak był zachwycony piaskiem, morzem, falami i akcesoriami stacjonującego nieopodal ratownika. To była dla nas czysta radość 🙂

Z dodatkowych okolicznych atrakcji chciałabym wspomnieć jeszcze o hotelu Primavera ze świetnym placem zabaw, malutkim mini zoo i basenami. Z tych ostatnich nie skorzystaliśmy, ale na plac zabaw i hamaczki czasem zaglądaliśmy ku uciesze najmłodszego.

Romantyczna kolacja z widokiem na morze

Jednego dnia po intensywnym plażowaniu i spacerach nasz smyk zasnął w wózku, a my rodzice mogliśmy udać się w spokoju na romantyczną kolację. Ten moment wspominam z wielką przyjemnością. Poszliśmy do restauracji przy hotelu Faleza. Słoneczko przyjemnie jeszcze grzało, towarzyszył nam piękny widok z klifu na morze, a roczniak słodko drzemał. Jedyne rozczarowanie to całkowity brak świeżych ryb i niezbyt miła obsługa kelnerska. Nie zepsuło nam to jednak tego romantycznego popołudnia.

A po świeżą pyszną rybkę zapraszam raczej do centrum Jastrzębiej, gdzie za przyzwoitą cenę można zjeść pyszny i sycący obiad 🙂

Aquapark w Redzie

Któregoś poranka, kiedy pogoda była pochmurna i deszczowa, zapakowaliśmy wodny ekwipunek i ruszyliśmy samochodem do Aquaparku w Redzie. Byliśmy na miejscu tuż po otwarciu, a parking już wydawał się być pełny samochodów. Musieliśmy nawet postać chwilę w kolejce do wejścia na basen. Muszę przyznać, że zabawa była świetna. Pluskaliśmy się w basenach, pływaliśmy pontonem po rzece, korzystaliśmy ze wszystkiego, co było w zasięgu naszego dziecka. To, co mi przeszkadzało, to jednak brak udogodnień dla rodziców z małymi dziećmi. Przede wszystkim brakowało łazienek przeznaczonych dla rodziców. Tradycyjny podział na prysznice damskie i męskie znacząco utrudnia ogarnięcie niemowlaka po kąpielach na basenie, a jak wiadomo, dziecko trzeba dokładnie umyć i wysuszyć…

Kiedy wychodziliśmy z basenu okazało się, że kolejka, której wcześniej doświadczyliśmy była niczym. Przed kasami były dosłownie tłumy ludzi, a kasy nie wpuszczały kolejnych osób, bo brakowało już numerków do szafek. Istny koszmar. W takich chwilach dostrzegam zalety codziennych pobudek o 6 rano.

Akwarium w Gdyni

Z Aqua Parku pojechaliśmy jeszcze do Gdyni. Z trudem zaparkowaliśmy w okolicach skweru Kościuszki i poszliśmy na spacer. Nieco wygłodzeni po wodnych wojażach złapaliśmy stoliczek w przepysznej Pierogarni Pierożek. Ogrzaliśmy się herbatką, po czym poszliśmy stanąć w kolejce do Akwarium Gdyńskiego.

Tam też przywitały nas tłumy i kolejka do wejścia wychodząca na zewnątrz. Na szczęście sprytnie, stojąc jeszcze w kolejce, kupiłam bilety online, dzięki czemu udało nam się wejść tak jakby poza kolejką. Wózek został w szatni, a młodzianin w Tuli podziwiał morskie okazy. Mogłoby się wydawać, że taka atrakcja nie jest odpowiednia dla rocznego dziecka, ale ja odniosłam wrażenie, że bardzo dużo rzeczy tam zauważył, poznał i bardzo cierpliwie znosił powolne dreptanie pośród innych zwiedzających.

Wypad do Władysławowa

Ostatnim punktem urlopowego programu był wyjazd do Władysławowa. Powiem Wam szczerze, nie podobało mi się. Pogoda była tego dnia fantastyczna, ale ogólny chaos panujący w mieście, bardzo liczni i często podchmieleni turyści, wąskie chodniki, plaże zapchane i zastawione parawanami tak, że o spacerze po piasku nie było mowy, sprawiły, że moje odczucia były negatywne. Z pewnością nie wybrałabym się tam na wakacje. Niemniej jednak obeszliśmy miasteczko, byliśmy w porcie, zjedliśmy lody i wróciliśmy do apartamentu, by powoli pakować się do powrotu do domu.

Jak oceniam wakacje z dzieckiem w Jastrzębiej Górze? Przede wszystkim po raz kolejny pogoda była dla nas łaskawa. Kiedy w całym kraju padał deszcz i temperatury były kilkunastostopniowe, my przez większość czas cieszyliśmy się słońcem. Jastrzębią Górę cenię za czystość i sielankowy spokój, który panował przez cały nasz pobyt. Piękne krajobrazy, lasy, trasy spacerowe i czyste powietrze, które wiatr wtłaczał nam do płuc. Może nie ma tam zbyt wielu atrakcji, ale jeśli miałabym się wybrać na spokojny wypoczynek z dala od zgiełku wielkiego miasta, mój wybór prawdopodobnie padłby na Jastrzębią Górę 🙂

K.