plakatuffka wakacyjne słońce nad Rimini

Wakacyjne słońce nad Rimini

Co cudownego jest w wakacjach? Myślę, że każdy odpowie sobie na to pytanie nieco inaczej. To, co jest jednak wspólne dla większości z nas, to poczucie, że urlopy, wycieczki i podróże znacznie milej się wspomina, niż przeżywa w momencie, kiedy się na tych wakacjach przebywa. Ostatnio z rozrzewnieniem wspominałam czas spędzony w słonecznym włoskim Rimini, w regionie Emilia-Romania.

Pamiętam, że planując ten czas chciałam jak najlepiej wykorzystać każdy moment wolności, czerpać z niego pełnymi garściami, cieszyć się każdą najdrobniejszą chwilą. I choć wydawało mi się, że plan ten zrealizowałam, to wciąż wspomnienia z tych wakacji wydają się piękniejsze, weselsze, bardziej błogie niż to czułam wcześniej. Dlaczego tak się dzieje? Ja już wiem. Teraz, kiedy tutaj panuje zima, myśląc o wakacjach zupełnie zapomina się o tym, że upał chwilami był nieznośny, że woda w morzu nie była tak przejrzysta, że po licznych pieszych wycieczkach doskwierały nam odciski i obtarcia.

W tym wpisie chcę opowiedzieć Wam, drodzy czytelnicy, o Rimini, nadmorskim kurorcie północno-wschodnich Włoch, który warto odwiedzić nie tylko ze względu na liczne szerokie, piaszczyste plaże i dyskotekowy klimat. To miasteczko skrywa w sobie znacznie więcej. Dosyć wstępów, ruszamy w drogę.

Rimini Emilia Romania Włochy

Pod koniec lipca, podróżując samochodem przez Wiedeń i Bolonię, zahaczając po drodze o Brisighellę i Dozzę trafiliśmy do celu. Miasteczko przywitało nas ciepło i pogodnie, a mi przez całą drogę towarzyszyła jedna myśl – jak najszybciej zobaczyć morze!

Kilka słów o samym mieście. Lata świetności Rimini przypadają na lata 70 XX wieku. Wtedy to powstało najwięcej tutejszych hoteli i apartamentowców. Później, w latach kryzysu, biznes turystyczny podupadł. Część hoteli została zamknięta i opuszczona. Jeszcze niedawno Włochy przegrywały też z innymi, tańszymi destynacjami, jak np. Chorwacja czy Bułgaria. Dzisiaj jednak, turyści, w tym nasi krajanie, powracają do Rimini, częściej wybierając na letni wypoczynek właśnie Włochy.

Dzielnice miasta położone nad samym morzem oddzielone są od siebie dwoma kanałami, które stanowią jednocześnie naturalny podział na Rimini dla młodych imprezowiczów, Rimini portowe z dużymi hotelami i apartamentowcami oraz Rimini dla rodzin z dziećmi. Jako stateczni trzydziestolatkowie zamieszkaliśmy w niewielkim hoteliku Accademia przy Viale Sabotino, nieopodal plaży, w dzielnicy dla rodzin 😀 Hotel ulokowany jest wręcz w idealnej odległości od morza. Dojście do plaży zajmowało nam około 5 minut, ale dystans ten był jednocześnie na tyle duży, że zatrzymywał odgłosy plaży i zapachy tamtejszych barów.

Spacery po plaży i nocne imprezowanie

Spragnieni widoku i zapachu morza, pierwszy wieczór pobytu rozpoczęliśmy od spaceru po plaży. Obowiązkowo bez butów, brodząc po kostki w wodzie. Tamtejsze plaże zasłynęły jako jedne z najdłuższych i najszerszych plaż we Włoszech. Faktycznie tak jest, bowiem idąc brzegiem morza można z powodzeniem przejść około 20 km.

plakatufkka Rimini zachód słońca na plaży

My nie byliśmy tak odważni i po godzinnej przebieżce ruszyliśmy do centrum posilić się i wraz z przyjaciółmi oddać się wakacyjnemu szaleństwu. Plaże przylegające do głównej kurortowej części miasta, szczególnie wieczorami zapełniają bary, drinkbary i plażowe dyskoteki. Naturalnie wszystkie wypełnione po brzegi młodymi (często nastoletnimi) amatorami nocnych rozrywek. I faktycznie w tym miasteczku, zgodnie z krążącą opinią, można się „zabawić”. Skutki tej zabawy odczuliśmy lekko kolejnego dnia 😉

Prawdziwie włoskie jedzenie

Kiedy już wiecie, że w Rimini można coś wypić i potańczyć, krótko mówiąc zaszaleć, to przydałoby się jeszcze coś zjeść. Śniadania mieliśmy zapewnione w hotelu. Co ciekawe, pomimo naszych polskich przyzwyczajeń żywieniowych, wysoka temperatura powietrza już od rana powodowała, że śniadanie kończyło się na rogaliku i kawie.

Obiady to już nieco inna historia. Wtedy kiedy my robiliśmy się głodni, nasi włoscy przyjaciele własnie rozpoczynali siestę, która trwa u nich od ok. 14:00-15:00 do 18:00-19:00, zależnie od miejsca oczywiście. Zanim nauczyliśmy się, o której należy stawić się na lunch, żeby zdążyć zjeść, mieliśmy mały kłopot. Z tego kłopotu wybawiła nas restauracja Newport, otwarta 24h na dobę i choć była oddalona od nas spory kawałek, ratowała nasze brzuchy przepyszną pizzą (naszym zdaniem najlepszą z tych, które jedliśmy w Rimini), makaronami i zimnymi, orzeźwiającymi drinkami.

Pisząc o jedzeniu nie mogę zapomnieć o lodach. Przepysznych, puszystych, ogromnych i TANICH. Najlepsze, jakie jedliśmy w Rimini znajdowały się na starówce, w Cuor di Cioccolato przy Corso d’Augusto, nieopodal łuku triumfalnego, o którym kilka słów znajdziecie poniżej.

Plażowanie, opalanie

Jeszcze kilka słów o plażowaniu. Jak już wspomniałam plaże są imponujące. Wszystkie wejścia oznaczone są numerami, które oznaczają jednocześnie numer danego odcinka plaży. Wszystkie odcinki podnajmowane są przez firemki, które zapewniają wypoczywającym leżaki i parasole, bary oraz ew. dodatkowe atrakcje. Wejście na plaże jest oczywiście darmowe i nie ma obowiązku płacenia za opalanie się, czy korzystanie z wody. Opłata pobierana jest za użytkowanie leżaka z parasolem, lub samego parasola, które ustawione są w rzędach. Koszt wynajęcia takiego sprzętu radzę jednak od razu wliczyć w koszta urlopu, ponieważ bez niego nagrzany piasek i palące słońce uniemożliwią Wam miły wypoczynek. Wysokość opłaty zależy od tego, w którym rzędzie w odległości od brzegu morza chcemy odpoczywać, a także na jaki czas wynajmujemy miejsce. Jeśli zapłacimy za kilka dni z góry, cena za dzień będzie proporcjonalnie niższa. Najdroższe są oczywiście leżaki położone najbliżej morza. Koszt zestawu leżak + parasol to około 14-18 euro/1 dzień.

Starożytne tajemnice Rimini

To co w Rimini zaskoczyło nas najbardziej to ukryta w nim historia. Miasteczko to nie tylko wakacyjny kurort, plaże, bary i dyskoteki. W centrum miasta znajdziemy urokliwą starówkę, wąskie uliczki i piękny deptak, sklepy, kawiarenki i wiele wiele innych atrakcji. Poza ścisłym centrum znajduje się też amfiteatr, starożytny most i łuk triumfalny. Stara, historyczna część miasta oddzielona jest od tej nadmorskiej torami kolejowymi. Punktem orientacyjnym dla turystów jest stacja kolejowa – moim zdaniem miejsce mało atrakcyjne i mało bezpieczne.

W drodze od stacji w stronę starówki lekko odbijając w bok, dotrzeć można do ruin rzymskiego amfiteatru. Następnie na obrzeżach starówki zobaczycie XV wieczną świątynię Basilica Cattedrale (Tempio Malatestiano), w której spoczywa Sigismondo Malatesta, historyczny władca miasta.

Dochodząc do głównego deptaku (ulica Corso d’Agusto) wychodzimy na Piazza Tre Martiri z wieżą zegarową. Spacerując kilka minut w lewo znajduje się wspominany już przeze mnie łuk triumfalny – Arco d’Augusto – postawiony w 27 p.n.e na cześć cezara Augusta. Należy podkreślić, że jest świetnie zachowany, podobnie zresztą jak większość zabytków w mieście.

Kierując się w drugą stronę, na Waszej drodze znajdzie się Castello Malatestiano (miejska forteca) oraz plac Piazza Cavour, przy którym znajduje się ratusz, zabytkowy Teatr Galli, Palazzo del Podestá oraz arkady starego targu rybnego. Wieczorami plac zamienia się w tętniący życiem punkt spotkań mieszkańców.

Podążając w dół ulicą Corso d’Augusto, w kierunku kanału docieramy do antycznego mostu Ponte di Tiberio, ukończonego w 21 roku n.e. Co ciekawe most nadal wykorzystywany jest do ruchu pieszego i kołowego.

W ramach starego miasta znajduje się też warte zobaczenia wykopalisko archeologiczne Domus del Chirurgo. Zwiedzanie starówki polecam rozpocząć wieczorową porą, kiedy temperatura powietrza spada, a zabytki są oświetlone nadając miastu wyjątkowego romantyzmu.

Sesja zdjęciowa w Borgo San Giuliano

plakatuffka Rimini uliczki San GulianoJako wielbiciele fotografii, nasze wakacje uwieczniliśmy podczas małej sesji zdjęciowej w dzielnicy San Giuliano. To dawna dzielnica rybacka, do której można dotrzeć przekraczając most Tyberiusza. Mam wrażenie, że niewielu turystów odwiedzających Rimini ma świadomość istnienia tego spokojnego i bardzo urokliwego zakątka. A szkoda, bo jest w nim coś naprawdę unikalnego.

San Giuliano odróżnia się od pozostałej części miasta niską zwartą zabudową szeregowych domków, których okna, drzwi, elewacje przybrały wszystkie kolory tęczy. To, co dodatkowo nadaje temu miejscu wyjątkowego charakteru to wszechobecny StreetArt. Większość domów ozdobiona jest obrazami, wśród których znaleźć można m.in. sceny z filmów Federico Fellini’ego (słynnego mieszkańca miasta). Przy każdym domostwie znajduje się też tabliczka z nazwiskami ich mieszkańców. Od naszej hotelowej gospodyni wiemy, że nie są to prawdziwe nazwiska, a pseudonimy dawnych właścicieli domów. Uroku dodają wąskie uliczki ozdobione kwiatami oraz kawiarenki, w których spotykają się okoliczni mieszkańcy.

W mojej opinii San Giuliano to idealne miejsce na sesję zdjęciową, romantyczny spacer, a także krótką rowerową wycieczkę.

Wypad do San Marino

Jeśli ten wpis już zachęcił Cię do odwiedzenia Rimini – miasta, które łączy warunki do wakacyjnego plażowego wypoczynku i wspaniałą historię, sięgającą starożytności, dodam jeszcze jedną zaletę pobytu tutaj. Rimini oddalone jest jedynie 20 km od San Marino. Warto więc poświęcić jeden dzień na wypad do tego państewka, by zachwycić się pięknymi widokami, zabytkowymi murami miasta, czystością i estetyką. Na zachętę kilka zdjęć z tej wycieczki zobaczycie tutaj.

No to jak? Wracamy do Rimini?

K.