Trójmiasto z dziećmi

Trójmiasto z dziećmi – co zobaczyć, gdzie się zatrzymać i gdzie zjeść?

Dwa lata temu w maju przyjmowali mnie na szpitalny oddział patologii ciąży. Upał był niemiłosierny i przez kolejne dwa tygodnie tego lux turnusu w salach nie było czym oddychać. W tym roku niby już maj, niby powinno być ciepło, ale jakoś się nie zapowiada, a urlop był już zaplanowany w kalendarzu. Tydzień poza domem (który w czasie pandemii jest jednocześnie pracą, przedszkolem i żłobkiem), jawił się niczym wymarzony wyjazd w tropiki.

Zgodnie z prognozą pogody, analogię do tropików miały być dwie: ulewy i wilgoć. Jak się domyślacie odwołanie urlopu, nie wchodziło w grę, więc trzeba było na ostatnią chwilę wybrać kierunek, który według dwóch fachowych źródeł: Google i Accuweather ma najniższe ryzyko opadów. Wyjazd zaplanowaliśmy na wtorek. Decyzja o wyborze Gdańska zapadła we wtorek rano (ten, kto wymyślił bezpłatne odwołanie rezerwacji, powinien dostać się Nobla)! No to w drogę!

Nie zapominajmy o dzieciach.

No właśnie nie mogę pominąć faktu, że przecież jedziemy z dziećmi i jest pandemia, a to dwa istotne czynniki, które wpłynęły na wybór hotelu, pokoju i plan wycieczki.

Destynacja: Gdańsk.

Liczba dni pobytu: 5 dni (od czwartku do soboty)

Zakwaterowanie: Marina Club Hotel, apartament z dwoma pokojami i aneksem kuchennym.

Wyżywienie: śniadanie w cenie dostarczane do pokoju, obiady restauracyjnych ogródkach, kolacje przygotowywane samodzielnie w apartamencie.

Co robić z dziećmi w Gdańsku?

Spacery to najprostsza i jednocześnie jedna z przyjemniejszych aktywności, które można praktykować. Chodząc wzdłuż Motławy, a następnie uliczkami w okolicy Starego Miasta, oprócz ruchomych mostów i kładek oraz pięknej architektury napotkać można szereg atrakcji dla dzieci. Najbliżej naszego hotelu znajdowały się:

  • Diabelski młyn Amber Sky
  • Statek Sołdek
  • Piękna karuzela stylizowana na zabytkową

Idąc dalej, tam, gdzie niosły nas nogi i dziecięca fantazja, dotarliśmy m.in. Muzeum II Wojny Światowej, znanej z historii Poczty Głównej i Pomnika Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku. Po drodze nie brakowało nam też atrakcji na napotkanych placach zabaw.

Obeszliśmy dzielnicę Doki, minęliśmy Dom Cechu Młynarzy, Spichlerz, Most Chlebowy (most miłości), skwer i pomnik Jana Heweliusza. Następnie przeszliśmy przez Wieżę Więzienną i przez Złotą Bramę doszliśmy do Rynku Starego Miasta i do Fontanny Neptuna.

Kolejne dni spędzaliśmy aktywnie na licznych spacerach, zatem Stary Rynek z ulicą Mariacką, Piwną, Długim Targiem, Bramą Żuraw, Wyspą Spichrzów i jej knajpkami oglądaliśmy kilkukrotnie.

Stocznia i Sopot

Podróż pociągiem to dla wielu dzieci (w tym również dla moich) spora atrakcja, zatem pakujemy plecak i ruszamy z Gdańska do Sopotu. Nasz pierwszy przystanek to Stocznia. Mimo że to nie była to nasza pierwsza wizyta w Trójmieście, to mylnie sądziliśmy, że ten przystanek będzie najbliższy Gdańskiej Stoczni. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ku naszemu zaskoczeniu (a takie zaskoczenia nawet lubimy) dworzec Stocznia Gdańska sprawia wrażenie, jakby czas zatrzymał się tam w PRLu. Kładka nad torami i całe otoczenie było mocno zaniedbane, ale jednocześnie tworzyło to ciekawy klimat. Z góry zobaczyć można było żurawie i stoczniowe zabudowania. Brakowało tutaj nie tylko nowoczesności, ale też kasy biletowej lub biletomatu. Wiedzieliśmy, że aby pojechać dalej będziemy musieli pójść do stacji Gdańsk Główny, który paradoksalnie znajduje się bliżej bramy Stoczni.

Spacerem ruszyliśmy pod bramę i pomnik. Samej stoczni i muzeum nie zwiedzaliśmy ze względu na zbyt wczesną porę i kaprysy naszych pociech.

Stamtąd poszliśmy do dworca Głównego i dalej pojechaliśmy pociągiem do Sopotu. Tutaj były już same atrakcje i przyjemności. Zaczęliśmy od kawy i drugiego śniadania na Monciaku. Z doładowanymi bateriami poszliśmy na molo – wietrzne i urokliwe jak zawsze.

Czym były wypad nad morze z dziećmi bez wizyty na automatach? Według mojego syna – byłby NUDĄ. Zaliczyliśmy zatem obowiązkowo samochodziki i elektryczne mini jeepy.

Dalej aleja Mamuszki zaprowadziła nas do jednego z plażowych barów, gdzie przy przebijających się promieniach słońca dzieciaki bawiły się na placu zabaw, a my dorośli… relaksowaliśmy się, spoglądając to na dzieci, to na morze, to na drinka.

Po powrocie pociągiem i dobiciu kolejnych 10 000 kroków popołudnie tego dnia spędziliśmy już w Gdańsku.

Zamek Krzyżacki w Malborku

Choć Gdańsk miał nam jeszcze sporo do zaoferowania, jeden dzień przeznaczyliśmy na podróż do Malborka. Nie każdy wie, że zamek krzyżacki w Malborku to największa tego typu budowla w Europie i największy w pełni zachowany zamek na świecie.

Droga z Gdańska zajęła nam około godziny. Samochód zostawiliśmy na jednym z parkingów nad rzeką. Ponieważ sezon letni jeszcze się nie rozpoczął, a my byliśmy na miejscu przed południem, z parkowaniem nie było żadnych kłopotów. Domyślam się jednak, że w pełni lata, nie jest to takie proste. Zwiedzanie z dziećmi polecam z samego rana, kiedy puste są nie tylko parkingi, ale i zamek.

Tego dnia w zamku odbywały się ćwiczenia strażaków, dzięki czemu zaliczyliśmy dodatkowe atrakcje dla dzieci, jak oglądanie wozów strażackich, przymiarka strażackiego kasku i rozmowa z kapitanem Straży Pożarnej.

Ale wracając do zwiedzania kompleksu zamkowego… weszliśmy do środka z audioprzewodnikiem, dzięki któremu mogliśmy zwiedzać we własnym tempie, co przy dzieciach jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Za każdy audioprzewodnik się płaci, ale dla dzieci można wziąć dodatkowe słuchawki. Plusy są dwa: nie płacisz dodatkowo, a dziecko Ci się nie zgubi 😀

Dinopark w Malborku

Po obejściu zamku pojechaliśmy do Dinoparku. Ceny biletów nie są może zbyt przystępne, ale atrakcje parku oceniam całkiem wysoko. W środku znaleźć można m.in.:

  • ruchome smoki,
  • ruchome dinozaury,
  • dwa lub trzy place zabaw dla dzieci w różnym wieku,
  • park linowy,
  • mini zoo,
  • mini muzeum skamieniałości.

Figury smoków i dinozaurów można podziwiać podążając leśną ścieżką, a ponieważ oprócz naszej rodziny nie było tam innych zwiedzających, wizytę w Dinoparku zaliczamy do bardzo przyjemnych i udanych.

Co i gdzie zjeść z Trójmieście?

Pomimo tego, że maj był zimny, a obostrzenia pandemiczne pozwalały restauratorom przyjmować gości wyłącznie w ogródkach, znalezienie miejsca na dobry obiad stanowiło wyzwanie. Większość polecanych restauracji pękała w szwach. Na szczęscie udało nam się znaleźć kilka przyzwoitychh miejsc z dobrym jedzeniem. Polecamy zatem:

Pizzeria La Famiglia – przy ulicy lektykarskiej – bardzo dobra pizza na cienkim cieście i pyszna rozgrzewająca herbata.

Domowe jedzenie u Nana’s – może samo miejsce i jedzenie nie były wybitne, natomiast restauracja zasługuje na pochwałę za obsługę. Uprzejmość i wyrozumiałość, z jaką się spotkaliśmy, będąc tam z dziećmi mnie urzekła.

Elephant Club Restaurant&Music – jedzenie dość komercyjne, ale smacznie, bardzo miła obsługa, a do tego miejscówka przy Długim Targu 🙂

Reasumując, było trochę zamieszania, trochę biegania za dziećmi, pogoda mimo złych prognoz była łaskawa. Zdarzyło nam się dobrze zjeść, podbić średnią wykonanych kroków, odetchnąć od codzienności i w sumie żal było wyjeżdżać. Do następnego razu!

K.